kwi 24 2004

dwa


Komentarze: 0

Budzi mnie brzeczacy dzwonek telefonu. Od razu zdaje sobie sprawe, ze usnelam na twardym, mahoniowym krzesle, z magazynem na kolanach i nadal ubrana w morski szlafrok. wlosy bezwladnie rozsypaly sie na obisiu tworzac mokrawa plame. przecierasm powieki i podnosze sluchawke.

"Moshi moshi..." moj glos brzmi sennie i raczej niechetnie.

"Aka-chan! Spalas?" to Mihari. Gdy wczesniej chodzila na randki zawsze czekalam wieczorem na telefon, nawet jezeli mialo to byc ok. 23-24. Nic dziwnego, ze sie zdziwila.

"Nie... Jestem tylko zmeczona.". mowie ironicznie, ale Mihari jest zbyt podniecona, by zauwazyc ironie.

"Sluchaj! Ten Jake jest obledny! Tak sie ciesze, ze go spotkalam... Chyba sie w nim zakochalam... Tylko nie mow >znowu<, bo tym razem to naprawde cos wiecej..." pozwalam Mihari gadac, ile ma ochote. Tymczasem ja od niechcenia przerzucam strony 'Siedemnastki' pomrukujac co jakis czas 'aha...', 'noo...', 'super...', 'tak? to cudownie'. Mihari nie czuje sie speszona. Mam ochote jej wykrzyczec, ze Jake to idiota i nienawidze go jak nikogo na swiecie.

"OK, Mi-chan, lece... Musze spac i w ogole... Pa." mowie szybko i wyubucham glosnym placzem, gdy tylko odlozylam sluchawke. Mihari i Jake... Po co on nam? Zrzucam z siebie szlafrok i zkladam bawelniana pizame z owocami, ktora niegdys Mihari zostawila u mnie. Potem nakrywam sie kocem i ukladam do snu na... podlodze. Nie potrafie zrozumiec, co Mihari widzi w tym nadetym bubku. Mihari zdawalo sie to nie obchodzic. Posrod tego placzu usnelam, na podlodze, otulona kocem.

wonder_girl : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz